Lepiej późno niż wcale....
Tagi: pamietnik dda w nocy pisze się najlepiej
11 lutego 2017, 01:09
Oczywiście w piątek daję sobie na luz i z tego wszystkiego nie napisałam w dzień. Wczoraj miałam ogromny plan, iż dzisiaj zrobię kilka rzeczy, które nade mną wiszą od jakiegoś czasu, no ale cóż... kicha wyszła! Zostawiam to na jutro, tzn. na dziś, jak zwał tak zwał. Zrobię to w sobotę!
Zachciało mi się zmian w moim życiu, po raz kolejny, ale chyba zabieram się do tego nie z tej strony, co trzeba. Błądzę trochę jak dziecko we mgle. Nie wiem, czy wynika to z faktu, iż nie jestem w Polsce, próbuję ułożyć sobie życie w Niemczech. Trochę przeraża mnie ta biurokracja, a przede wszystkim, że nie wszystko rozumiem. Byłam w Polsce i też nie zawsze wszystko rozumiałam, ale jednak w ojczystym języku, a tu... no cóż. Ale tego chciałam, tego właśnie chciałam. Ciągnie mnie, ciągnie mnie dalej. Nie chcę zatrzymać się tutaj, marzy mi się przeprowadzka, ale nie mogę tego zrobić, nie mogę przeprowadzać się już wtedy, gdy wpadnie mi taki pomysł do głowy. Nie lubię być za blisko z rodziną, a tutaj mam dwie ciocie plus kuzynkę i czuję się obserwowana. Może głupio to zabrzmi, bo mieszkam samodzielnie i to nawet daleko od nich, ale każdy się wymądrza i lepiej przeżyły moje życie. I kłamię, bardzo dużo, nawet wtedy, gdy mogłabym powiedzieć prawdę. Jedną z cech DDA jest kłamanie. I właśnie mi ono przychodzi bardzo łatwo. A później oczywiście się w tych kłamstwach gubię. Ale ja mam dosyć wtrącania się i pouczania, więc kłąmię dla świętego spokoju i oczywisćie robię swoje, móiąc, że tak samo wyszło. Przez to wychodzę czasami na nieograniętą, niezdecydowaną, popełniającą błędy, itp.A wcale tak nie jest. Ja najzwyczajnie w świecie, chcę iść swoją drogą, ale nie opowiadając naokoło co i jak będę robić. Nie lubię przed finałem zdradzać szczegółów, bo nigdy nie wiem jak to wszystko się zakończy i lepiej nic nikomu nie mówić, niż słuchać po drodze i po wszystkim, jakichkolwiek komentarzy. Taka ze mnie Zosia-Samosia!
Ale ja wiem skąd to wszystko wynika. Tak było od zawsze. Kłamałam ocju-alkoholiku, żeby był spokój, żeby nic się złego nie wydarzyło, ale to i tak finalnie nie miało znaczenia, bo i tak zawsze się wydarzało. Zawsze nasze (w sensie mamy, mojego brata, moje i mojej siostry) sparwy załatwialiśmy po cichu. W stresującej sytuacji, nie było nam potzreba jeszcze bardziej się stresować. Ale to był błąd. Mój ojciec nie sprostał zadaniu, jakie przed nim było postawione, jakie sobie wybrał. Choć to ja zawsze byłam oczkiem w głowie, wybawieniem dla niego, to dla mnie to była męczarnia, emocjonalna karuzela! Ja nie wiedziałam co myślę, a przede wszystkim czuję!
I dlatego mam problem z uczuciami! Jest we mnie tyle skrajności
Mam 25 lat i jestem dzieckiem alkoholika (chociaż nie pije już bardzo długo, to na zawsze jest się alkoholikiem, tylko niepijącym). Jest mi cholernie trudno z tym żyć, moje życie to taka kolejka górska - raz szczęscie, raz dołek!
Mam 25 lat i jestem sama, nikt mnie nie kocha. Ja siebie nie kocham, no ok, trochę kocham, ale jestem wobec siebie bardzo krytyczna. A ja potrzebuję miłości, jak wszyscy! Nie, powiem więcej, ja nawet bardziej potrzebuję miłości, bardziej niż inni! Ale myślę, że dopóki mam siebie za taką złą, to raczej będzie mnie trudno przebić.
Ok, kończę!
Do usłyszenia
Dodaj komentarz